„Bajka o chrobotku reniferowym” (chusteczki wymagane!)
Przygotuj sobie chusteczki. Mogą się przydać.
Tak wygląda chrobotek reniferowy, bohater poniższej historii:
Bajka o Panu Chrobotku i Pani Chrobotkowej
Na północnych krańcach świata, w miejscu, w którym Słońce traci pewność siebie, żyli sobie Pan Chrobotek z Panią Chrobotkową.
Każdego poranka budzili się razem, trzymając się za ręce.
Każdego wieczora kładli się na zmarzniętej ziemi, splatając swe gałązki tak mocno, że trudno było odróżnić, w którym miejscu kończył się Pan Chrobotek, a w którym zaczynała się Pani Chrobotkowa.
Do pełni szczęścia brakowało im jednego. Niestety, los uparł się, żeby wszystkie podania o przyznanie im dziecka rozpatrywać odmownie.
Dlatego ich wspólne noce nasiąkały powoli coraz to większym cierpieniem.
Pan Chrobotek robił co mógł, by wpuścić w życie Pani Chrobotkowej odrobinę radości. Kiedy rozśmieszał ją do łez, z jego wątłego ciała wydobywały się wonne olejki. Powietrze zaczynało wtedy wibrować nutami cytrusowej beztroski.
***
Ich życie było proste i jednostajne. Aż do pewnej styczniowej nocy. Wtedy to stado wygłodniałych reniferów zapuściło się daleko jak nigdy wcześniej.
To pewnie dlatego ci nieszczęśnicy, którzy jako pierwsi napotkali czworonożnych zabójców, w pierwszej chwili szczerze uwierzyli w ich pokojowe zamiary.
Pan Chrobotek nie chciał biernie czekać na dalszy rozwój wypadków. Chwycił Panią Chrobotkową za rękę. Zaczęli uciekać. Po paru minutach schowali się za kamieniem. Renifer, który cały czas podążał za nimi, zatrzymał się zdezorientowany.
Chrobotek wychylił się zza głazu, żeby zobaczyć, czy są już bezpieczni. Nagle wybuchnął śmiechem. Powietrze momentalnie zadźwięczało od wonnych aromatów.
– Kochanie, nie żartuj w tej chwili, proszę cię, bo ten potwór nas wyczuje…
– A widziałaś jego gruby tyłek?
Pani Chrobotkowa ledwo stłumiła bulgoczącą w niej wesołość. Renifer postał jeszcze trochę, rozglądając się dookoła, po czym podreptał w stronę stada. W głowie cały czas pulsowało mu zdanie o nękającej go nadwadze.
– Panie Mężu, musimy chyba uciekać dalej. One mogą wrócić. One na pewno będą tam wracać. Musimy konieczne znaleźć nowy dom!
***
Zmierzali w stronę bieguna. Robiło się coraz zimniej. Pani Chrobotkowa straciła najpierw czucie w gałązkach. Potem mróz zabrał się za jej dygoczącą łodygę.
Chrobotek stawał na głowie, by odpędzić intruza.
– Kochanie, już nie dam rady… – Pani Chrobotkowa zdawała się być już pogodzona z losem.
– Jeszcze trochę, zaraz coś wymyślę!
– Tak bardzo chce mi się spać…
– Muszę tylko wpaść na jakiś pomysł!
– Pa, kochanie…
W pewnej chwili rozległo się chrupnięcie przypominające dźwięk rozrywanej tafli styropianu. Kawałek lodu, na którym stali, oderwał się od reszty i zaczął dryfować po morzu wściekle lodowatej wody.
Głucha cisza znowu troskliwie otuliła pustkowie.
Pan Chrobotek próbował rozgrzać Panią Chrobotkową swoim ciałem. Kątem oka zauważył, że na wodzie pojawiły się delikatne zmarszczki, a na linię horyzontu powoli wtoczył się cień przepływającego statku.
– Jesteśmy uratowani! – wrzasnął Chrobotek.
– Co się stało? – Pani Chrobotkowa wydała z trudem trzy słowa.
– Musimy tylko zwrócić na siebie uwagę!
– Ale jak?
– Obiecaj mi, że zatkasz teraz uszy i choćby nie wiem co, nie będziesz słuchała tego, co będę mówił. Zaufaj mi.
– Kochanie, zawsze ci ufałam, przecież wiesz…
Chrobotek postanowił sięgnąć po broń, której nigdy wcześniej nie używał. Problem w tym, że brakowało jednego składnika, by ją uruchomić: czystego, szczerego gniewu.
Po dłuższej chwili Chrobotek znalazł jednak na dnie swojego serca bolesne drzazgi, które przez lata zdążyły zarosnąć plątaniną codziennych spraw.
Wziął głęboki wdech i wystrzelił w powietrze:
– Nie kocham cię! Nigdy cię nie kochałem! Zniszczyłaś mi życie! Zawsze chciałem mieć dzieci! Gdybym cię nie poznał, dzisiaj miałbym rodzinę! Nienawidzę cię! Słyszysz? Nienawidzę cię! Z całego serca! Cieszę się, że teraz zamarzniesz! Bardzo dobrze! Zasłużyłaś na to!
Pan Chrobotek rozpędzał się w swoich oskarżeniach, aż wreszcie cały zapłonął od gniewu żywym ogniem. Płomienie wystrzeliły w górę na kilka metrów i zgasły tak szybko, jak się pojawiły.
Pani Chrobotkowa stała bez ruchu. Nie chciała uwierzyć w to, co usłyszała.
***
Tymczasem płomienie, które rozdarły na moment czarną zasłonę polarnej nocy, zwróciły uwagę profesora płynącego statkiem badawczym. Pani Chrobotkowa była uratowana.
Naukowiec zabrał ją do swojego laboratorium i traktował tam po królewsku. Nigdy wcześniej nie widział takiego zachowania u chrobotków, takiego ludzkiego niemal poświęcenia. Nagroda Nobla, na którą czekał całe życie, była teraz bliżej niż kiedykolwiek.
Każdy normalny chrobotek powiedziałby, że Pani Chrobotkowa trafiła do raju. Niestety, głupia ciekawość doprowadziła ją na skraj obłędu.
***
– Jaki z tego płynie morał? – sędziwy Chrobot zadał pytanie, które zawisło nad tłumem zakochanych młodych chrobotków. Co musicie wiedzieć, zanim zamieszkacie na zawsze razem?
Chrobotki zastygły w oczekiwaniu na puentę.
– Po pierwsze, ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła. Po drugie, drzazgi raz umieszczonej w sercu, nie da się z niego tak łatwo usunąć. I po trzecie, zaufanie to podstawa szczęśliwego związku…